Outlet, secondhand, lumpex, ciucholand, szmateks… jak zwał tak
zwał, ale wszyscy chyba wiemy,
o co chodzi. Mianowicie o odzież używaną lub też taką, której nikt nie chciał kupić w sklepie
i musiała wylądować… no właśnie w „sklepie z drugiej ręki”. Ostatnio wokół tego
robi się coraz większy szum
i nawet celebryci bez żadnego wstydu, otwarcie
mówią, że ubierają się w takich miejscach. Powodów może być wiele, jak np.
gwarantowana oryginalność, niska cena a nawet działanie proekologiczne. Faktem jest, że lepiej gdy dany ciuch
trafia do kolejnego właściciela zamiast do pieca czy na śmieci.
Dzięki temu
„żywotność” danego przedmiotu może wydłużyć się co najmniej o kilkanaście lat. Przemysł odzieżowy jest jednym z tych, w
którym konsumuje, a co za tym idzie: produkuje najwięcej odpadów.
A przecież
im dłużej ciuch będzie w obiegu tym korzystniej wpłynie to na środowisko.
To właśnie dlatego gwiazdy tak chwalą się swoimi zdobyczami z lumpeksów,
ponieważ wiedzą, że w ten sposób mogą zachęcić innych do takiego eleganckiego, dobrego uczynku na rzecz Ziemi.
Wiadomą rzeczą jest, że warto korzystać jak najdłużej z tego, co już
zostało wyprodukowane. Może zamiast wciąż
kupować nowe rzeczy czas pomyśleć o używanych?
Rzeczy z drugiej ręki niekoniecznie muszą pochodzić ze sklepów
wyżej wymienionych. Obawa i wstyd przed wejściem do takich sklepów wiąż uporczywie
tkwi w niektórych z nas. Na szczęście używaną odzież można również uzyskać z szafy
rodzeństwa czy też rodziców lub też na odwrót – ty sam możesz przekazać swoje
ciuchy. Jeśli jednak nie masz co zrobić ze starymi ubraniami, z których np.
wyrosłeś, a żaden członek twojej rodziny nie chce lub nie potrzebuje kolejnego
ciuchu w szafie, zawsze możesz wrzucić
je do specjalnego pojemnika na odzież używaną
zamiast do kontenera ze śmieciami. Ubrania
te są starannie selekcjonowane i
rozsyłane przez odpowiednie organizacje potrzebującym rodzinom
i ośrodkom. W taki sposób nie dość, że wciąż utrzymujemy
w obiegu nawet kilkaset kilogramów odzieży, to jeszcze wspomagamy biedniejszych. Panie
orientujące się w modzie powinny też doskonale wiedzieć, że trendy powracają, dlatego szczególnie
powinny dbać o stan swoich ubrań by zbyt szybko się nie niszczyły i by mogły
trzymać je w szafie aż do tego dnia, kiedy znów wrócą do łask mody. Jeśli zaś
nieszczęśliwym wypadkiem zdarzyło nam się już jakiś ciuch lekko zniszczyć – nic
nie szkodzi – w końcu
od czego są igły i nitki? Wykorzystaj potencjał remade’u, czyli
tworzenia od nowa. Jest to ostatnio bardzo popularny rodzaj swoistego
przerabiania jakichkolwiek rzeczy na
niepowtarzalne, „twoje własne” Odzież ręcznie zdobiona czy też przerabiana
staje się atrakcyjniejsza. Dzięki temu możesz nadać swojemu wyglądowi unikatowości.
Najpiękniejsze jest w tym wszystkim to, że bez większych wyrzeczeń, wciąż będąc na topie, można również dbać o
środowisko. Ekologia nie oznacza
wyrzeczeń, ale podnosi jakość życia. Dzięki takiemu działaniu możemy nie
tylko wyglądać modnie, mieć wciąż pełny portfel ale i czuć się dobrze z tym, że
staramy
się utrzymać materiały jak najdłużej w stanie używalności. Ciuchy z
outletów właśnie dzięki nam zamiast gnić na wysypiskach śmieci, mogą
ładnie prezentować się na nas.
Kupowanie rzeczy z etykietką „bio” i „eco” kosztuje, ale
prawdziwie ekologiczne podejście
to
oszczędność. Oszczędność energii, wody, surowców i co najważniejsze
środowiska i naszych pieniędzy. Jeśli chodzi o modę, obecnie rozwiązaniem
najbardziej ekonomicznym, a zarazem przyjaznym
dla środowiska jest zaopatrywanie
się w odzież nie tylko w markowych sklepach i drogich butikach, lecz także
kupowanie ubrań za grosze w second-handach czy przekazywanie sobie ich w
rodzinie i kręgu przyjaciół.
Zródła:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz